wtorek, 20 maja 2014

Straszne Choróbsko

Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło,
że jest to choroba z cyklu-nic poważnego, czy tym bardziej groźnego.
Jednak gdy choć trochę jej się przypatrzymy, to jej straszną twarz zobaczymy.
Jest niebezpieczna między innymi dlatego, bo przeważnie gdy nachodzi człowieka,
sprawia, że jest On nieświadom tego.
Strasznie osłabia pole widzenia, czucia i myślenia.
Ciężko jest Choremu wierzyć, kochać, mieć nadzieję,
czy widzieć sens w tym co się na bierząco dzieje.
Człowiek zaatakowany przez nią nie potrafi docenić tego co ma,
bo ciągle mu coś nie pasuje, lub czegoś Mu brakuje.
Czym bardziej jej forma jest zaawansowana-
tym człek coraz częściej niezadowolony,
a do tego coraz większym nieszczęściem przepełniony.
Poszkodowany nie jest w stanie żyć w pełni chwilą teraźniejszą,
gdyż w tym czasie skupia się na tym co już przemineło,
lub na tym co jeszcze nie przybyło.
To straszne choróbsko potrafi nawet doprowadzić do stanu takiego,
że kryzysy, doły i myśli samobójcze będą na porządku dnia codziennego.

Jedno szczęście, że lekarstwo już na nią wynaleziono.
Choć darmowe, to po mimo tego wiele człowieka kosztuje.
Gdy choć raz człowieka to choróbsko zaatakowało, to powracać często będzie chciało.
Dlatego należy pamietać, by przyjmować je codziennie, 
aż do końca ziemskiej wedrówki. 
A oto sposób stosowania :
Zaraz z rana podziękować za to, że się obudziło,
a następnie żyć na 100% - tak jakby wszystko poraz ostatni się robiło.
W prostotocie serca, z wdzięcznością i radością przyjmować każdą chwilę,
niezależnie od tego czy będzie miła i dobrze znana, czy bolesna i niezrozumiała.
Gdy lekarstwo będzie przyjmowane tak jak zostało zlecone,
to zdrowie na Duszy-szczęście, tu na ziemi,
jak i w Niebie Człowiek ma zapewnione.

Myślę, że ta choroba jest i Tobie dobrze znana.
Nazywa się WCZORAJ-JUTRO.
A lekarstwo na nią to DZISIAJ

piątek, 9 maja 2014

Pod Skrzydłami Bożymi

Przyszedł czas na wakacje. Postanawiamy spędzić je na Zanzibarze-podtrzymując tradycje Salezjańskich Wolontariuszy. Zbiera się ekipa 8 osób: 6 Polaków, Czeszka i Zambijczyk. Poniedziałek Wielkanocny to dzień w którym za czwartym podejściem udaje nam sie zakupić bilety na pociąg do Tanzani. Mamy ekspres-planowany czas podróży to 48godz. W drodze powrotnej zdobywamy bilety na busa do Kapiri, miejscowości z której startuje pociąg. Choć jeszcze nie dowierzam, że tam jedziemy, to przepełnia mnie wielka radość przemieszana z ekscytacją.

Po mimo, iż pobudka ma miejsce szybciej niż zazwyczaj nie mam najmniejszego problemu z powstaniem z łóżka. Jedząc śniadanie, rzucam okiem na bagaż, czy oby na pewno wszystko spakowałyśmy. Żadna z nas nie dostrzega żadnych braków, więc ruszamy. Nasze ruchy spowalnia ciężar bagaży. Tuż poza bramą Placówki wita nas uśmiechem i serdecznym pozdrowieniem nieznajomy mężczyzna. Następnie proponuje pomoc. Zaskakuje nas nietypowym zachowaniem jak na Zambijczyka. Tutaj najczęstrzym widokiem jest Kobieta maszerująca z zakupami na głowie, kilkoma siatkami w rękach i dzieckiem na plecach. Z radością i bez lęku przekazuje męźczyźnie jedną z toreb, mając przeczucie, że zostałyśmy obdarowane Aniołem.

Okazuje się, iź jedziemy w tym samym kierunku. Udaje nam się złapać Taxi w cenie busa. W miejscu przesiadki myśli proszą o sprawdzenie, czy aby na pewno mam bilety. Po dokładym przejrzeniu portfela z drżacym głosem informuję towarzyszy, iż nie mam biletów. "Jak to możliwe?" "Gdzie są?" "Co teraz?" sypią się pytania. Jedyne co przychodzi mi do głowy, to aby pojechać do domu i sprawdzić czy nie zostały. W tym samym momencie Davidson-nowo zapoznany mężczyzna, chwyta mnie za rękę i ciągnie do busa, który znajduje się po drugiej stronie ulicy."Spokojnie, pewnie zostały w domu, zaraz sprawdzimy". Gdy chcę zapłacić za przejazd, męźczyzna informuje mnie, iż już to zrobił. Gdy próbuję wyrazić wdzięczność za okazaną pomoc odpowiada w kółko, że nie ma problemu. Już nie mam najmniejszych wątpliwości, że mam do czynienia z Aniołem. Drogę z Busa staram sie pokonać najszybciej jak potrafie. Wpadam do domu i zaglądam wszędzie gdzie obstawiałam, że mogłyby być jak i tam gdzie w życiu bym się ich nie spodziewała. Poszukiwania kończą się niepowodzeniem. Dzwonię do Pati z wieściami, na co słyszę "Nie martw się i przyjeżdżaj! Zobaczymy co da się zrobić bez biletów."

Przed brama zastaję ponownie Anioła, który na brak biletów reaguje tymi samymi słowami, które usłyszałam od Pati. I na koniec dodaje "Spokojnie, nie zostawie Was dopóki nie odjedziecie." 10min przed odjazdem znajdujemy się na stacji. Sylvie-wolontariuszka Czech krzyczy" Udało się, mam nowe bilety" Gdy opowiedziała historie o wczorajszym kupnie biletów, a następnie ich zagubieniu, sprzedawca zareagował śmiechem, twierdząc, że kłamie. "Ja ją pamiętam, kupowała wczoraj bilety." - Rzekł następny Anioł, wychylając się jakby z zaplecza.

Po chwili siedzimy w busie, patrząc na siebie z niedowierzaniem. Davidson dotrzymuje swej obietnicy i zostaje  machając, aż do momentu odjazdu.


Już w pierwszych chwilach podróży Pan Bóg sprawia, że"szczena"opada mi z wrażenia.
Dziękuję, iż jestem świadkiem tych cudownych chwil. 
Gdy Tato namacalnie daje odczuć jak się o nas troszczy.

Kto przebywa w pieczy Najwyższego
I w cieniu Wszechmocnego mieszka,
mówi do Pana: "Ucieczko moja i Twierdzo, 
mój Boże, któremu ufam".
Bo On sam cię wyzwoli 
z sideł myśliwego 
i od zgubnego słowa.
Okryje cię swymi piórami 
i chronisz się pod Jego skrzydła: 
Jego wierność to puklerz i tarcza. 
W nocy nie ulękniesz się strachu 
ani za dnia - lecącej strzały, 
ani zarazy, co idzie w mroku, 
ni moru, co niszczy w południe.
Choć tysiąc padnie u twego boku, 
a dziesięć tysięcy po twojej prawicy: 
ciebie to nie spotka.
Ty ujrzysz na własne oczy: 
będziesz widział odpłatę daną grzesznikom.
Albowiem Pan jest twoją ucieczką, 
jako obrońcę wziąłeś sobie Najwyższego.
Niedola nie przestąpi do ciebie, 
a cios nie spotka twojego namiotu, 
bo swoim aniołom dał rozkaz o tobie, 
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach.
Na rękach będą cię nosili, 
abyś nie uraził swej stopy o kamień.
Będziesz stąpał po wężach i żmijach, 
a lwa i smoka będziesz mógł podeptać.
Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie; 
osłonię go, bo uznał moje imię.
Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham 
i będę z nim w utrapieniu, 
wyzwolę go i sławą obdarzę.
Nasycę go długim życiem 
i ukażę mu moje zbawienie.
Psalm 91