Przyszedł czas na wakacje.
Postanawiamy spędzić je na Zanzibarze-podtrzymując tradycje
Salezjańskich Wolontariuszy. Zbiera się ekipa 8 osób: 6 Polaków,
Czeszka i Zambijczyk. Poniedziałek Wielkanocny to dzień w
którym za czwartym podejściem udaje nam sie zakupić bilety na
pociąg do Tanzani. Mamy ekspres-planowany czas podróży to 48godz.
W drodze powrotnej zdobywamy bilety na busa do Kapiri, miejscowości
z której startuje pociąg. Choć jeszcze nie dowierzam, że tam
jedziemy, to przepełnia mnie wielka radość przemieszana z
ekscytacją.
Po mimo, iż pobudka ma miejsce
szybciej niż zazwyczaj nie mam najmniejszego problemu z powstaniem z
łóżka. Jedząc śniadanie, rzucam okiem na bagaż, czy oby na
pewno wszystko spakowałyśmy. Żadna z nas nie dostrzega żadnych
braków, więc ruszamy. Nasze ruchy spowalnia ciężar bagaży. Tuż
poza bramą Placówki wita nas uśmiechem i serdecznym pozdrowieniem
nieznajomy mężczyzna. Następnie proponuje pomoc. Zaskakuje nas
nietypowym zachowaniem jak na Zambijczyka. Tutaj najczęstrzym
widokiem jest Kobieta maszerująca z zakupami na głowie, kilkoma
siatkami w rękach i dzieckiem na plecach. Z radością i bez lęku
przekazuje męźczyźnie jedną z toreb, mając przeczucie, że
zostałyśmy obdarowane Aniołem.
Okazuje się, iź jedziemy w tym
samym kierunku. Udaje nam się złapać Taxi w cenie busa. W miejscu
przesiadki myśli proszą o sprawdzenie, czy aby na pewno mam bilety.
Po dokładym przejrzeniu portfela z drżacym głosem informuję
towarzyszy, iż nie mam biletów. "Jak to możliwe?" "Gdzie
są?" "Co teraz?" sypią się pytania. Jedyne co
przychodzi mi do głowy, to aby pojechać do domu i sprawdzić czy
nie zostały. W tym samym momencie Davidson-nowo zapoznany
mężczyzna, chwyta mnie za rękę i ciągnie do busa, który
znajduje się po drugiej stronie ulicy."Spokojnie, pewnie
zostały w domu, zaraz sprawdzimy". Gdy chcę zapłacić za
przejazd, męźczyzna informuje mnie, iż już to zrobił. Gdy
próbuję wyrazić wdzięczność za okazaną pomoc odpowiada w
kółko, że nie ma problemu. Już nie mam najmniejszych wątpliwości,
że mam do czynienia z Aniołem. Drogę z Busa staram sie pokonać
najszybciej jak potrafie. Wpadam do domu i zaglądam wszędzie gdzie
obstawiałam, że mogłyby być jak i tam gdzie w życiu bym się ich
nie spodziewała. Poszukiwania kończą się niepowodzeniem. Dzwonię
do Pati z wieściami, na co słyszę "Nie martw się i
przyjeżdżaj! Zobaczymy co da się zrobić bez biletów."
Przed
brama zastaję ponownie Anioła, który na brak biletów reaguje tymi
samymi słowami, które usłyszałam od Pati. I na koniec dodaje
"Spokojnie, nie zostawie Was dopóki nie odjedziecie."
10min przed odjazdem znajdujemy się na stacji. Sylvie-wolontariuszka
Czech krzyczy" Udało się, mam nowe bilety" Gdy
opowiedziała historie o wczorajszym kupnie biletów, a następnie
ich zagubieniu, sprzedawca zareagował śmiechem, twierdząc, że
kłamie. "Ja ją pamiętam, kupowała wczoraj bilety." - Rzekł następny Anioł, wychylając się jakby z zaplecza.
Po chwili siedzimy w busie, patrząc na siebie z niedowierzaniem. Davidson dotrzymuje swej obietnicy i zostaje machając, aż do momentu odjazdu.
Już w pierwszych chwilach podróży Pan Bóg sprawia, że"szczena"opada mi z wrażenia.
Dziękuję, iż jestem świadkiem tych cudownych chwil.
Gdy Tato namacalnie daje odczuć jak się o nas troszczy.
Kto przebywa w pieczy Najwyższego
I w cieniu Wszechmocnego mieszka, mówi do Pana: "Ucieczko moja i Twierdzo, mój Boże, któremu ufam". Bo On sam cię wyzwoli z sideł myśliwego i od zgubnego słowa. Okryje cię swymi piórami i chronisz się pod Jego skrzydła: Jego wierność to puklerz i tarcza. W nocy nie ulękniesz się strachu ani za dnia - lecącej strzały, ani zarazy, co idzie w mroku, ni moru, co niszczy w południe. Choć tysiąc padnie u twego boku, a dziesięć tysięcy po twojej prawicy: ciebie to nie spotka. Ty ujrzysz na własne oczy: będziesz widział odpłatę daną grzesznikom. Albowiem Pan jest twoją ucieczką, jako obrońcę wziąłeś sobie Najwyższego. Niedola nie przestąpi do ciebie, a cios nie spotka twojego namiotu, bo swoim aniołom dał rozkaz o tobie, aby cię strzegli na wszystkich twych drogach. Na rękach będą cię nosili, abyś nie uraził swej stopy o kamień. Będziesz stąpał po wężach i żmijach, a lwa i smoka będziesz mógł podeptać. Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie; osłonię go, bo uznał moje imię. Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham i będę z nim w utrapieniu, wyzwolę go i sławą obdarzę. Nasycę go długim życiem i ukażę mu moje zbawienie.Psalm 91
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz