Nie pamiętam naszego pierwszego
spotkania. Jednak gdy szukam w pamięci obrazów z Nią związanych
to niwidomy by zobaczył, że nie wpadła mi w oko. Nie lubiłam z nią spędzać
czasu. Nudziałam się w jej towarzystwie. Miałam wrażenie, że nic
nie wynoszę z tych spotkań, poza poczuciem, zmarnowanego czasu.
Szybko stwierdziłam, że nie ma najmniejszego sensu aby inwestować
w tą znajomość. Pewnie byłoby łatwiej gdybym Jej po prostu o tym
powiedzieła, jednak nie potrafiłam. Postanowiłam po prostu
wyraźnie i bezczelnie dawać jej to do zrozumienia.
Gdy wiedziałam wcześniej, że ma
zamiar do mnie przybyć ulatniałam się w tym czasie do jakiegoś
ziomka i było po problemie. Jednak bywało tak, że przychodziła
bez zapowiedzi. Nie umiałam rozgryźć czy chciała zrobić
niespodziankę, czy wiedziała, że inaczej mnie nie zastanie. W każdym bądź razie nie sprawiała
mi tymi wizytami najmniejszej radości, a raczej złości,
przyczyniając się do natychmiastowego wzrostu ciśnienia. Gdy tylko
pojawiała się na horyzoncie, robiłam wszystko by jak najszybciej
się jej pozbyć. Najlepszym a zarazem najszybszym sposobem było po
prostu słuchanie muzyki, lub czytanie książki. Po kilkukrotnym
zlekceważeniu zrozumiała, że nie chcę mieć z Nią nic do
czynienia i postanowiła dać mi spokój. Poczułam wielką ulgę i
radość.
Jednak bardzo szybko została
wybita przez smutek i sumienie. Dręczyły mnie strasznie i nie
dawały spokoju. Wyrzucały na każdym kroku, że moje zachowanie
było bardzo słabe, puste i egoistyczne. To ja na atak, atakiem
odpowiadałam, tłumacząc się, usprawiedliwiając. Jednak po chwili
się poddałam i przyznałam im racje. Oj strasznie się wstydziłam,
gdy sobie tą strszną prawdę uświadomiłam.
Chciałam cofnąć czas, lub
najlepiej wymazać z pamięci ten przykry incydent. Jednak nie dało
się. Więc wybrałam inną drogę-Rozmowę. Gdy dzwoniłam nie
odbierała. Gdy była nieodpodal, wołałam, zapraszałam, ale nie
odpowiadała, tylko spoglądając jakby wogóle mnie nie znała. Ta
droga również okazała nieodpowiednia. Więc wybrałam
następną-Modlitwę. Powierzałam często całą sprawę Tacie,
prosząc o wybaczenie i jeszcze jedną szansę.. Ten natychmiast mnie
uspokoił i pocieszył, zapewniając , że Ona na pewno mi już
przebaczyła, tylko teraz by uleczyć rany potrzeba czasu. Polecił
szukać Jej w konkretnych miejscach i nieustannie zapraszać. Wedle
wskazówek postępowałam i po mimo braków jakichkolwiek efektów
odziwo się nie poddawałam.
Aż nastał dzień gdy przybyła.
Gdy w myślach się zbierałam i przemowę na przeprosiny układałam
ona mnie wyprzedziła, mówiąc, że nie ma co wspominać faktów z
życia przyszłego, że z czystą kartą i wielką radością na
nowo mnie przyjmuje. Swą przemową mnie powaliła. Czułam się
jakbym eliksir szczęściem wypiła. I tak co rusz czymś mnie
zaskakiwała a ponadto sprawiała, że po nim bardzo długo micha
bez powodu mi się radowała.. Zżyłyśmy się niesamowicie. Z
każdym spotkaniem coraz wiecej mi się zwierzała ale gdy miałam
potrzebe się wygadać to zawsze wysłuchiwała.. Raz poradzić od
razu potrafiła, drugi raz czasu sporo potrzebowała, ale końcowo
zawsze odpowiadała.. W Jej obecności wszystko było łatwiejsze i
jaśniejsze. Bardzo mi dopomagała w budowaniu relacji z Panem Bogiem
i drugim człowiekiem. To w jej obecności odpowiedziałam na
wezwanie Pana, odnośnie mej misyjnej drogi powołania. Powiedziała,
że jeśli tylko zechcę może ruszyć ze mną. Bardzo się
ucieszyłam i ją zaprosiłam.
Gdy na Czarny Ląd przybyłam Ona
już tam była. Bardzo się ucieszyłam, jednak jednocześnie
zasmuciłam, że z powodu sporej ilości obowiązków nię będę
miała czasu by się z Nią spotykać. Jednak kolejny raz się
przekonałam, że czym więcej na głowie tym na zarazem łatwiej
znaleźć czas. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu widzimy się tutatj
częściej niż w Polsce, bo kilka razy dziennie. Przybywa już z
samego rana przed Eucharystią. Po obiedzie gdy jest to możliwe, to
też mnie nawiedza. No i wieczorem to obowiązkowe spotkanie mamy.
Niezmiernie wdzięczna jestem za to, że
ją znam. Nie wyobrażam sobie bez Niej mojej Misji. Nie widzę już bez
Niej żadnego dnia.
To Ona zapewnia mi najlepsze łącze z Górą.
To Ona umożliwia mi podróżowanie w głąb siebie.
To Ona pozwala mi przyjmować drugiego człowieka
takim jakim jest.
To Ona - Cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz